Pamiętam, że Berno wsiadł
na rower, chcąc udowodnić Poppy, że jest od niej szybszy. Wkrótce
chłopak krzyknął „Start” i oboje zaczęli wściekle pedałować, pędząc na
drugi koniec ulicy. Berno Sword
zawsze wściekał się, kiedy ktoś był w czymś od niego lepszy, to ten typ
perfekcjonisty, który niełatwo odróżnić od egotyzmu. Często spieraliśmy
się, będąc dziećmi, bo ja umniejszałam jego idealność, a on odgryzał się
słowami „zamknij się, mała, bo nie pozwolę ci się z nami bawić”, więc
wystawiałam mu język i rzucałam kamienie pod rower, gdy na nim
jeździł. Dziś było wyjątkowo spokojnie; przyglądałam im się, jak zawzięcie pędzili ze skupionymi twarzami, siedząc na krawężniku i kuląc nogi. Czekałam na powrót naszych rodziców z Walmart Neighborhood Market, do którego jeździli w każdy piątkowy wieczór, zostawiając nas samych sobie. Nie podobało mi się to, bo wtedy nie znosiłam Berna, a moja mama kazała mi się z nim bawić, bo lubiła jego mamę, więc gdy nazywałam go nudnym gburem, złościła się.
Wstałam z ziemi, rozprostowując kończyny. Ostatni raz zerknęłam na starszych sąsiadów, po czym podniosłam swój rower i odprowadziłam go na moje podwórko. Wcale nie miałam ochoty tam wracać, ale dom był zamknięty, a ja bałam się ozdób ogrodowych na naszej działce, więc chcąc czy nie chcąc, cofnęłam się na ulicę. Przemierzałam chodnik z oczami utkwionymi na moich stopach, kiedy coś błysnęło w zasięgu mojego wzroku. Zatrzymałam się, delikatnie obróciłam głowę w bok i wtedy to ujrzałam — klucz w kępach trawy, lśniący pod słońcem w miejscu, z którego odpadła farba. Chwyciłam go, obróciłam parę razy w dłoni i natychmiast pobiegłam do dwójki kolegów, wystawiając znalezisko prosto przed ich nosy.
- Hej, zobaczcie! - krzyknęłam, niemal skacząc w miejscu.
Bern zgromił mnie spojrzeniem, wyrywając kawałek metalu z ręki. Zlustrował go, prychnął i rzucił mi z powrotem, a dezaprobata oraz pogarda wręcz od niego biły.
- Klucz. Co w związku z tym?
- Żartujesz, Berno? Musimy się dowiedzieć do czego służy!
- To tylko klucz. - Westchnął, zeskakując z roweru, a Poppy Allen mu powtórowała, uważnie nas obserwując. - Odłóż go z powrotem, bo ten, kto go zgubił, przyjdzie tu po niego.
Odwróciłam się na pięcie, zmierzając w stronę domu. Rzuciłam na odchodne „nudny gbur” i odeszłam.
Sześć lat później nic nie było takie same.
Naprawdę wciągająco się zaczyna, jestem ciekawa jak historia dalej się rozwinie - czekam na więcej
OdpowiedzUsuń* jak nazywa się 10 piosenka :)
Mad Hatter, wszystkie piosenki są w zakładce 'playlista' :)
UsuńJako że ja lubię sobie marudzić, to od marudzenia zacznę. Twój spis treści nie chciał mnie przenieść do prologu, muzyczka, która się sama załączyła mnie wkurzyła, bo nie czekała aż ją włączę, tylko sama mi się suka narzuciła, a ukryte zakładki sprawiły, że z początku nawet ich nie zauważyłem. Szablon mi się podoba, bo jest biały i taki estetyczny, ale niestety te ukryte w kuleczkach podstrony są nieczytelne, znaczy niezauważalne.
OdpowiedzUsuńCo do prologu, to niewiele mówi, świetnie, ze został wyjustowany, trochę szkoda, że zabrakło mu akapitów. Póki co mamy dzieci, które nieszczególnie za sobą przepadają. Chłopiec się mądrzy, bo najwidoczniej jest starszy i uważa się za doroślejszego, a dziewczynka się złości, wytyka język i rzuca kamieniami pod koła.
Zaintrygował mnie klucz, bo wątpię by się pojawił w tym miejscu tak zupełnie przypadkiem.
Pozdrawiam i w wolnych chwilach, gdybyś miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie:
j-i-s.blogspot.com